Stowarzyszenie RZEKOTKA

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2015-07-11 16:55:08

Rzekotka
Stowarzyszenie
Skąd: Gmina Świercze
Dołączył: 2015-07-11
Windows 7Opera 30.0.1835.88

Ktoś tu kręci - czyli wiatraki oczami Jana Kowalskiego

KTOŚ TU KRĘCI

Kręcić- to zwrot, który zazwyczaj, jakoś tak nie najlepiej nam się kojarzy.
-ktoś kręci
-coś pokręciłem
-kręci lody
-pokrętne np. wyjaśnienia, tłumaczenia, obietnice
-pokręcony, przekręt
można by długo- nieodmiennie sygnalizuje, że coś jest nie tak.
Wiatrak... hmm – się Kręci – może chce nas ostrzec?

Parę zaledwie dni temu, dowiedziałem się, zupełnie przypadkowo- ot tak, w rozmowie z sąsiadem, że w okolicy zamierzają wybudować wiatrak.
Taki wielki do produkcji prądu.
Wzruszyłem ramionami - no i co z tego?
Sąsiad patrzy na mnie ze zgrozą- jak to? to ty nie wiesz co to jest? jak się przy tym żyje?
Powiem Wam, że poczułem się trochę dziwnie - nie uważam się za jakąś alfę i omegę, fachowca, geniusza ani nic takiego - ale trochę świata widziałem, parę szkół skończyłem - no kurde, nie jestem jakiś głupek!!!
Wiatraki też widziałem- niejedne. Stoi tego, nawet w Polsce trochę, gdzieś tam, na jakichś łąkach, kręci sie, nawet niezbyt szybko - no piękne nie jest - ale- skoro robi prąd, nie dymiąc przy tym na całą okolicę- czego tu się czepiać?
Trochę później- miałem okazję się przekonać, że sporo ludzi reaguje identycznie - i to nie koniecznie jacyś rezydenci z pod sklepów z winami ale też ludzie wykształceni, inteligentni...
Skąd to się bierze? Ta całkowicie bierna postawa? Takie "a co mnie to obchodzi?"
Z niedoinformowania - z całkowitego braku świadomości zagrożenia.
Jadąc sobie gdzieś tam samochodem - widzimy wiatrak i co? I sobie stoi i tyle.
Nasze media, jak to często bywa- jakoś nie starają się przybliżyć ludziom sytuacji.
Zjawisko w naszym kraju dość nagminne, kiedy w interesie tych z góry nie jest nagłośnienie takich czy innych niepoprawnych politycznie spraw.
Bardziej zdziwiony niż zaniepokojony relacją sąsiada (coś mi tam opowiadał o swojej rodzinie, której w pobliżu postawili takiego koszmarka)- zacząłem szukać informacji.
Okazało się, że jest ich nawet całkiem sporo, że są i reportaże telewizyjne (aczkolwiek zrobione przez te mniej- nazwijmy to- komercyjne stacje.
Im więcej się dowiadywałem, tym wyżej włosy wstawały na głowie.
Do tej pory nie mieści mi się w głowie jak to możliwe, żeby takie rzeczy przechodziły w naszym kraju. Toż przecież mamy już XXI wiek, jesteśmy w Europie- powszechny dostęp do informacji- w prawie każdym domu internet - nie jakieś zacofane średniowiecze czy inny ciemnogród.
Niby żyjąc w tym kraju już trochę czasu - widząc niejedno - nie powinienem być aż tak zaskoczony - a jednak. Może nie tyle mechanizmem działania a raczej skalą zjawiska.
Nie zaobserwowałem do tej pory jakichś społecznościowych zapędów u siebie - jednak ,w tej sytuacji...postanowiłem podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami i obawami.
Żebyście byli ostrzeżeni, żebyście mieli świadomość zagrożenia i co za tym idzie szansę na reakcję, zanim Wam taki wiatrak "zwali się na głowę".
Pod koniec w miarę przystępnie podanego (moim zdaniem- starałem się jak umiem najlepiej) opisu całego procederu - przyczyn, skutków i zjawisk towarzyszących - powiem Wam również o technikach kamuflażu, jakie stosują wiatrakowi "dilerzy" w porozumieniu z władzami urzędów różnych gmin- i jak dzięki temu możemy się obudzić z przysłowiową ręką w nocniku, kiedy już wiatrak stanie i na własnej skórze odczujemy jego "dobrodziejstwo".
Spróbuję udostępnić ten tekst, zarówno w formie pisanej jak i pliku audio oraz dołączyć film- kilka programów interwencyjnych, które ukazały się na przestrzeni ostatnich lat, gdzie na własne oczy można zobaczyć jak zdesperowani i zrozpaczeni są ludzie, którzy początkowo też podchodzili "a co mi tam taki wiatrak" a teraz już wiedzą.
(zainteresowanych proszę o kontakt mailowy).
Materiał filmowy pokazuje również same wiatraki, w ich praktycznym działaniu - można ich posłuchać- czy rzeczywiście są takie ciche jak twierdzi "diler"- popatrzeć jak wyglądają awarie- jak się rozlatują sypiąc szczątkami daleko po okolicy, jak płoną, jak szatkują ptaki. Jest tego trochę - ale myślę, że spełnia swoje zadanie - otwiera nam oczy ZANIM będzie za późno.
No dobrze, dobrze - nie diler tylko deweloper - niech będzie.
Myli mi się, bo nie dość, że brzmi podobnie - to i stosowane techniki się kojarzą - przychodzi taki i opowiada dyrdymały, wszystko ślicznie, same plusy, tu i uwdzie darmowe "działki" sypnie" tam koszulki dla gminnego klubu sportowego, tam huśtawki na plac zabaw dla dzieci - całkiem jak ten z "dragami" wśród smarkaczy w szkole. Naprawdę Płacić- przyjdzie nam później.

-------------------------------
1

Tytułem krótkiego wstępu:

Ktoś złośliwy, powiedział kiedyś, mając na myśli całą naszą gospodarkę i zagrywki kolejnych ekip rządzących, że żyjemy w tym kraju tak jakby siedząc okrakiem na płocie- nie dziwne więc, że im dłużej tym bardziej nam niewygodnie.
Ten „płot” to np. europejskie ceny a do nich azjatyckie płace.
Jak się tak przyjrzeć- to wiele nie przesadził. Ceny produktów, usług, mieszkań, prądu, paliwa, telefonów- mamy nieraz nawet wyższe od europejskich a przeciętny robotnik, ekspedientka, nauczycielka- może za swoją wypłatę kupić porównywalną ilość produktów do jakiegoś ruska, gdzieś tam chen, za Uralem.
To są fakty i tak naprawdę, nikt z pełnym przekonaniem nie próbuje im zaprzeczać. Tak już jest i już.
Najgorsze, że kolejne rządzące ekipy, nic z tym nie robią a wręcz przeciwnie- sytuacja stale się pogarsza.
Czyżbyśmy mieli „u steru” zawsze samych nieudaczników i gamoni, którzy chociaż bardzo chcą- nic nie mogą poradzić?
Czy też może przeważają cwaniaczkowie, troszczący się wyłącznie o własne portfele- mający głęboko gdzieś nasz interes, zgadzający się na wszystko co sobie umyśli Niemiec czy inny z krajów bogatszych?

Przyjrzyjmy się kwestii wiatraków choć troszkę, właśnie z takiej szerszej perspektywy. Krótko, tak ogólnie, dla zrozumienia podstaw problemu.
------------------------------------------------------------------------------------------
2

Kraje tzw. uprzemysłowione – czytaj znacznie od nas bogatsze- zachłysnęły się energią wiatrową już dawno temu.
Że taka wspaniała, czysta, ekologiczna, niemal darmowa, całkowicie odnawialna itd., itp.
Nastawiali całe mnóstwo wiatraków- i Niemcy i Duńczycy- nawet Hiszpanie
Pobudowali całe farmy wiatrowe, stworzyli linie przesyłowe dla pozyskiwanej energii- wszystko, wszystko, wszystko- z rozmachem na jaki było ich stać.
Wkrótce jednak przyszło otrzeźwienie. Przeprowadzono wiele badań, analiz- zarówno opłacalności jak i wpływu na środowisko i warunki życia.
Okazało się, że nic nie jest tak piękne jak miało być.
Opłacalność kuleje aż strach- drogie urządzenia muszą długo pracować żeby się zwrócić- modernizacja istniejących i rozbudowa nowych linii przesyłowych to też kupa kasy- a pozyskany prąd jest marny jakościowo, strasznie niestabilny bo złośliwy wiatr nie chce współpracować i wiać jak należy- stale, równo, nie za mocno i nie za słabo.
Koniecznym stało się uzupełnianie systemów energotwórczych o nowe elektrownie typu tradycyjnego (na węgiel i inne paliwa) aby zrównoważyć złośliwe, niepoprawne politycznie kaprysy wiatrów.
W tym momencie szlak trafił mit o ekologii całego przedsięwzięcia.
Tacy Niemcy, przyznali się wręcz otwarcie, publikując wyniki wg których emisja szkodliwych gazów (tzw cieplarnianych) wzrosła im zamiast zmaleć.
Wkrótce okazało się, że cały system, pod względem ekonomicznym- trzyma się wyłącznie w oparciu o ogromne dotacje.
Dotacje z kolei wszak nie spadają z nieba, ktoś musi na to pracować.  Kiedy uzasadnienie ekologią zaczęło się chwiać, jak doszły protesty ludzi, skarżących się na liczne dolegliwości zdrowotne wynikłe z sąsiedztwa wiatraków, jak zaczęły się szarpanki po sądach- bajka się skończyła.
Z punktu widzenia zwykłego człowieka:
- kto, będąc przy zdrowych zmysłach- będzie się godził, żeby Jego rząd pompował Jego pieniądze w dopłaty, którymi wspiera inwestycje, przynoszące de facto Jemu straty?
Dlaczego straty? Postaram się wyjaśnić dalej.
------------------------------------------------------------------------
3

Teraz- co może ten mały, zwykły człowieczek, jak mu nie pasują decyzje rządu?
Nie będę próbował twierdzić, że w innych krajach jest tak złociutko, że rządy liczą się zawsze z opinią swoich obywateli, troszczą się o nich wyjątkowo itp. bzdury
Jednak mimo wszystko- troszkę inaczej to wygląd w krajach bardziej od naszego uprzemysłowionych (żeby nie powiedzieć bardziej cywilizowanych).
I nie musimy tu sięgać po przykłady, z gatunku takich, gdy po jakiejś tam niepopularnej decyzji rządu- amerykańskie urzędy skarbowe dostały ileś tam milionów przedartych deklaracji podatkowych.- może to zresztą bajki?
Wróćmy na własne podwórko- do Naszych polityków, Naszych wiatraków.

4

Jaki zysk, jako kraj- czerpiemy z tych inwestycji?
Rozwój przemysłu?
Nowe miejsca pracy?
Tańszy prąd? Czystsze, atrakcyjniejsze turystycznie środowisko?
Jakoś kurcze nie!
Parafrazując „trzy razy NIE!”
Czy powstają u nas fabryki produkujące wiatraki?
Jakoś nie obiło mi się o uszy- co najwyżej małe firemki, montujące coś ze złomu ściąganego z Niemiec itp.
Niemcy bardzo zawyżyli wszelkie normy dotyczące turbin wiatrowych. Mają byś cichsze, sprawniejsze elektrycznie, bezpieczniejsze dla otoczenia...
Fajnie- a co zrobić z całą masą tych starszych, już wyeksploatowanych, gorszych?
Złomować, utylizować u siebie? Toć to cholernie droga sprawa!
A może puścić tanio- dołożyć dotację...
Ano- Polak głupi- to kupi!
Można też upchnąć ruskim, Ukraińcom i innym wschodnim biedakom.
Stary, sprawdzony system- patrz samochody, meble, ciuchy, sprzęty AGD... „donosimy” po starszym bracie? Czy on aby starszy i czy aby Brat?! W każdym razie bogatszy.
To nie żadne teorie spiskowa a smutna rzeczywistość- przeważająca większość montowanych u nas instalacji pochodzi z niemieckiego, holenderskiego, duńskiego... „demobilu” (żeby nie powiedzieć - złomowiska).
Tam musieli zdemontować  pod wpływem nacisku opinii publicznej i zwykłej kalkulacji zysków i strat. Tu cwaniaczki stawiają, ciągną kasę, korzystając bo i tanio kupili i społeczeństwo nieświadome zagrożeń i strat- nie buntuje się jeszcze zbytnio.
Jednak nasi sąsiedzi nadal produkują- nowe, lepsze, droższe. To nie nasz a ich przemysł ma dochody- my jesteśmy jedynie rynkiem zbytu dla przestarzałego chłamu.
To może chociaż miejsca pracy? Co? Też NIE?
Wg podanych do publicznej wiadomości danych niemieckich- w przemyśle bezpośrednio związanym z energetykom wiatrową- ma u nich zatrudnienie ok 135 tyś ludzi. A u nas?
Do poskładania i pomalowania złomu? Do ustawienia na miejscu? Do obsługi? Jeśli chodzi o to ostatnie to ponoć stopień automatyzacji jest tak rozwinięty, że jeden człowiek wystarcza do obsługi sporej liczby wiatraków.
A trzecie Nie? Ekologia? Jak mówiłem- Niemcy już to policzyli, poważyli - wyszło marnie.
Co zaś do reszty oddziaływania na środowisko – temat rzeka – nie będę Was zanudzał. Każdy ma dość wyobraźni, żeby wiedzieć, że turyści nie przyjadą wypoczywać w cieniu wiatraków i „dudków” nie zostawią. Mieszczuchy nie kupią ziemi na działki w pobliżu – starczy im wiatrak na horyzoncie, i już pojadą gdzie indziej. Jedni i drudzy- wyjeżdżając z miast, szukają ciszy, spokoju, ładnych widoków- stojący przed nosem 170metrowy koszmarek, na dokładkę jęczący, wyjący, migający tzw światłocieniem całymi dniami a po nocach jeszcze dodatkowo czerwonymi lampami ostrzegawczymi.
*)Tu wyjaśnienie: miganie światłocieniem lub efekt stroboskopowy- to zjawisko powstające na skutek ruchu ogromnych łopat śmigieł, przesłaniających światło słoneczne z upierdliwą monotonnością)

Czy będzie to miało wpływ ma wartość (cenę) Waszych gruntów?
Chyba nie muszę odpowiadać.

5.

Osobny problem to oddziaływanie za organizmy żywe.
Czy wiatraki szkodzą zdrowiu?
Z obu stron barykady lekarze, naukowcy i zwykli pieniacze i tacy, po których widać, że patrzą szerzej niż jedynie na swój portfel.
Można się rozgadać na godzinę a i tak wszystkiego nie zdążyć powiedzieć. Może więc takie krótkie podsumowanie a jak ktoś bardziej wnikliwy- zapraszamy do zamieszczonych na naszej stronie opracowań lub wystarczy wpisać w dowolnej wyszukiwarce internetowej „czy wiatraki są szkodliwe”. Zostaniemy zasypani masą opracowań, wypowiedzi- tak sprzecznych jak noc i dzień. Połowa będzie tak naukowym bełkotem, że i tak niewiele zrozumiemy, poza tym, że autor jest głęboko przekonany o swojej racji (zarówno ten pro jak i ten anty wiatrakom).
Jak więc do tego podejść? Co o wszystkim sądzić? W końcu szkodzą czy nie?
Nie próbując nikogo przekonywać na siłę, ani nie pozując na wszechwiedzącego (nie jestem ani naukowcem ani lekarzem)- mogę się jedynie podzielić własnymi przemyśleniami.
Wiemy, że wiatraki jak wiele ciężkich maszyn, wytwarzają dźwięki o częstotliwości poza progiem naszej słyszalności. Są to tzw. infradźwięki.
Pamiętam jeszcze ze szkoły, że pewne częstotliwości są szkodliwe dla zdrowia a w dużym natężeniu i przy długim oddziaływaniu grożą poważnymi chorobami, wręcz stanowiąc zagrożenie dla życia.
W dawnych czasach, jeszcze za złej komuny, kiedy to zakładu pracy udawały, że troszczą się o zdrowie i bezpieczeństwo pracowników- Inspektorzy BHP kładli spory nacisk na przestrzeganie skróconego czasu pracy w miejscach, gdzie robotnik był szczególnie narażony na takie oddziaływania. Próbowano jakich cudów z ekranami ochronnymi, wyważeniem wirujących elementów itp. W sumie- nie wiem na ile skutecznie bo mało z tego rozumiem- jednak próbowano jakoś przeciwdziałać, chronić ludzi.
Wniosek? Pewnie jednak było przed czym chronić.
Pamiętam też, że infradźwięki charakteryzują się dużą zdolnością przenikania (ściany, ekrany akustyczne itp.) oraz niosą się na duże odległości. Że takie np. wieloryby używają ich do porozumiewania się na niesamowitych dystansach.
Podsumujmy:
-wiatraki wytwarzają infradźwięki
-infradźwięki są szkodliwe
-----------------------------------
6

Czy są wystarczająco silne by nam szkodzić? Czy to właśnie te najbardziej niebezpieczne częstotliwości? A co z naszymi zwierzętami? Czy ich organizmy reagują identycznie jak ludzkie? Czy są od nas mniej czy bardziej wrażliwe?
Ponoć słuch mają sporo czulszy od ludzkiego- a jak to się ma do infradźwięków?
Czy ktoś jest nam w stanie zagwarantować, że nie pojawią się problemy z zacielaniem, z donoszeniem płodów inne jakieś, które walną nas po kieszeni?
A jeżeli- to czy ktoś wówczas uwzględni nasze straty? Zrekompensuje nam, że takie np. cielaki padają częściej?
Udowodnimy sprytnym wiatrakowym biznesmenom, że to ich wiatraki winne i coś z nich wyciśniemy?
Raczej wątpię.
Czytając i słuchając tych wszystkich przepychanek w temacie- szkodliwe czy nie- nie mogę pozbyć się wrażenia deja wu, że to wszystko już kiedyś było, że powtarza się znany schemat.
Wiecie co mi pamięć podsuwa?
DDT!!!
Co starsi pamiętają – młodsi niech pytają – dowiedzą się.
Już długie lata po tym jak DDT zostało wyklęte- znalazłem u dziadka w szafie okrągłe, tekturowe pudełko. Napis na nim głosił wszem i wobec „DDT- nieszkodliwe dla ludzi i zwierząt”!!!
A przecież jak go wymyślono- szanowne grono naukowców debatowało długo. Były głosy sprzeciwu- były ostrożne opinie- że nie wiemy jaki efekt wystąpi po długim stosowaniu- jaki długofalowy wpływ- co z następnymi pokoleniami?
Sceptycy zostali nakryci czapkami – liczył się biznes. Szybkie, skuteczne działanie- póki co nic się nie dzieje. Niektóre rejony świata były wręcz opylane z samolotów- po ludziach, po zwierzętach – Przecież Nieszkodliwe!!!
Co się okazało? Co wyszło w następnych pokoleniach?
Naprawdę- ci z was, którzy nie pamiętają, niewiedzą- warto tę wiedzę uzupełnić- choćby po to, żeby zachować sceptyczne, zdroworozsądkowe podejście do wszystkiego, co daje szybką forsę i jest roztrąbiane medialnie jako Całkiem bezpieczne.
Mało? To może Azbest?
Bezpieczny Atom? - a potem Czarnobyl!
A przecież te infradźwięki to jeszcze nie wszystko – jest jeszcze efekt stroboskopowy, migotanie od wirujących łopat.
Jest wyjący, szarpiący nerwy, nieustanny dźwięk z zakresu tych słyszalnych.
Jest wibracja rozchodząca się gruntem (zwłaszcza zimą jak zamarznięty).
Połowa (tak mniej więcej, bo masa też jest głosów przeciw) Połowa panów naukowców, mistrzów poznania herbu szkiełko i oko – mierzy, waży, liczy – i mówi nam BEZPIECZNE.
Jesteśmy pewni, że przy okazji nie liczą też pieniążków?
Zaryzykujemy zdrowiem własnym, swoich bliskich, dzieci?
Bo co? Bo im wierzymy? A ilu z nich mieszka w pobliżu wiatraków?
Znamienne jest jeszcze jedno i choć pozornie wygląda na jakąś demagogię czy inną żonglerkę słowną -wcale tak nie jest.
Jest publikowana masa badań, dowodząca szkodliwości wiatraków. Jest też masa zaprzeczeń, że te badania są niedokładne i ogólnie złe. Jakoś jednak nie widzę badań obliczonych na stwierdzenie, że są NIE szkodliwe. Że za 5, 10,30 lat NIE pojawią się symptomy chorobowe itd.
A może są prowadzone? Tyle, że wyniki poznamy dopiero PO tych 5,10,30 latach.
Wiecie co? SĄ prowadzone- właśnie na nas- stawia się nam wiatrak i po jakimś czasie dowiemy się na pewno jak to jest.
Albo jak z DDT- w następnych pokoleniach.
---------------------------
7

No dobra- ale przecież Musimy coś na tym zyskiwać- no ktoś musi- przecież inaczej nikt by tego nie budował.
No to przyjrzyjmy się kto i co.
Politycy – zamiatając chwilowo pod dywan problem emisji gazów cieplarnianych, o który dusi ich Unia. Chwilowo, bo jak wykazały niemieckie obliczenia- tak naprawdę nic nie załatwiają – odwlekają jedynie – mając gotowe wytłumaczenie „ NOO przecież inwestujemy w energię odnawialną”.
Ano inwestują, topiąc w ten sposób nasze pieniądze (podatki), nasz standard życia, nasze zdrowie i bezpieczeństwo- a w końcu też część naszego, nieraz długimi latami gromadzonego majątku (cena gruntów, budynków).
Kto jeszcze?
Inwestorzy – ci, którzy dzierżawiąc grunty od rolników, stawiają na nich swój złom i kroją ciężką kasę.
No a my?
Może chociaż tańszy prąd będzie? Toć chiba wiatr go za darmo robi!
Nie – nie będzie- wręcz przeciwnie. A dlaczego?
Odpowiedź jest banalnie prosta, choć na pierwszy rzut oka nie widać logicznego uzasadnienia.
Otóż oprócz wydatków na używaną turbinę, na dzierżawę gruntu, fundament, montaż, czasem porcję odpowiednich łapówek- trzeba jeszcze zrobić przyłącze elektryczne do odbioru wytwarzanej energii.
A to naprawdę spore kwoty. To nie wtyczka w kontakcie tylko przyłącza do potężnych linii przesyłowych, całe systemy dostosowujące, nawet w samych elektrowniach (tych tradycyjnych) do których każdy z wiatraków pompuje.
Bo to niestety nie działa tak, że jak wiatrak we wsi to tą wieś i sąsiednie zasila. Wszystko wędruje od elektrowni, a elektrownia nam rozsyła jak rozsyłała.
Wydatkami zaś dzieli się z właścicielem wiatraka na zasadzie on część, energetyka resztę.
On poniesione koszty odliczy sobie od zysków ze sprzedanego prądu - a energetyka?
Ściągnie sobie z nas podnosząc opłaty!
Ogólna zasada zachowana- kruk krukowi oka nie wydziobie – a nam zwyczajnie się o tym nie mówi. Poco martwić maluczkich? Niech se śpią spokojnie- marząc o mniejszych rachunkach, nabierają siły do roboty- potem zarobionymi dudkami niech się grzecznie z nami dzielą.
No naprawdę – jakieś czarne krajobrazy tu maluję:
nie zmniejszamy skażenia środowiska
nie rozwijamy przemysłu
nie tworzymy nowych miejsc pracy
energia nie tanieje
a nasze grunty tracą na wartości
i jeszcze na dokładkę możemy się w końcu pochorować
Zyskują jedynie politycy i właściciele wiatraków? Jak to tak?
No a podatki? Przecież nasza Gmina zgarnie kupę kasy w podatku od takiej inwestycji na swoim terenie.
Nie wiem- może gdzieś są tak niedouczone władze Gminne, że faktycznie na to liczą. Raczej w to nie wierze- myślę, że ci co decydują- umieją liczyć – czasem wręcz za dobrze Tyle, że nie zyski mieszkańców.
Gmina NIE MOŻE ściągać podatku od wartości całej inwestycji – szkoda, wtedy to byłaby naprawdę spora kasa- może byłoby na drogi, meliorację, przedszkole inne pilne a zaległe z powodu chronicznego braku kasy.
W myśl prawa może kasować wiatrakowca jedynie od wartości fundamentu i masztu- a nie całej drogiej elektroniki i reszty.
Hmm- nawet Gmina marnie na tym wychodzi? Kasą wiatrakowiec ledwo ciurka- krajobraz szpeci, turystów odstrasza, na 30 lat blokuje ewentualne korzystniejsze inwestycje na tym terenie i w strefie ochronnej...
-------------------------------------------
8

NOOO!!! Ale ten co wydzierżawił swoją ziemię wiatrakowcowi – nooo ten to Pana Boga za nogi chwycił – teraz już nic nie musi robić, a kasa mu sama leci – i to tak przez następne 30 lat!!!
To teraz już możemy śmiało zazdrościć – nie tylko cwaniaczkowi co szkopski złom postawił i kasę kroi- ale i temu sąsiadowi – co to na jego pole padło?
Tak by wyglądało- ale przyjrzyjmy się trochę dokładniej – i odrobinę policzmy Nic skomplikowanego – działania na poziomie 5 tej klasy szkoły podstawowej – tylko UWAGA!!!
Policzmy WSZYSTKO.
Wiatrakowiec sypnął kasą – różnie w różnych miejscach kraju – ale zawsze wygląda na sporo.
Powiedzmy 10tyś za rok od każdego dzierżawionego hektara.
Zależy jaką tam ziemię mieliśmy ale raczej ni jak było z niej tyle wyciągnąć.
Urosło mam to czy tamto- poszło na paliwo, opryski, nawozy- no dali trochę dopłaty- ale też mało.
A ten daje gotówkę!
A czy pamiętał nas uprzedzić, że zmiana klasyfikacji gruntu- na działkę inwestycyjną- zastąpi nasz maleńki, rolny podatek znacznie większym?
A kto pozostaje właścicielem gruntu, na którym to ciąży obowiązek podatkowy?
To już nie jest ziemia rolna- przez najbliższe 30 lat zapomnijmy, że coś tam na niej sobie po uprawiamy (może siano a i to nieoficjalnie).
O patrzcie- a to niespodzianka- nie rolna wiec dopłaty też się wściekły?
A teraz dodajcie sobie to wszystko, co ten kawałek ziemi pozwalał na pieniążki zamieniać i odejmijcie sumę od tej masy gotówki, którą kusił wiatrakowiec. Zobaczcie ile faktycznie zysku cały ten biznes Wam przyniesie.
A jak już Was znienawidzą wszyscy sąsiedzi, za wszystko zło, któreś ściągnęli na ich głowy swoim brakiem wyobraźni- jak zaczną Was ciągać po sądach, jako współwinnych utraty ich zdrowia, wartości ich nieruchomości itp. - wtedy za późno będzie na zmianę decyzji. Nie wycofacie się z umowy bo prawnicy wiatrakowca by Was zjedli na śniadanie.
Czeka Cię wspólniku wiatrakowca los Judasza, znienawidzonego przez wszystkich- co najmniej w promieniu paru kilometrów, czyli tyle ile dokuczliwe oddziaływanie wiatraka sięga. A kto wie czy nie dalej? Wszak wszyscy tu to prawie rodzina.
Aa! Zapomniałbym- po tych 30-tu latach (albo wcześniej, jak wiatrakowiec splajtuje)- zostawisz swojemu spadkobiercy jeszcze jeden „kwiatek” Baaaardzo duży kamień na środku pola. Tak wielki, że bez poniesienia sporych kosztów nijak się go pozbyć. Jak to?
A co- myślisz może, że kończąca w ten lub inny sposób (np. plajtą) dzierżawę firma- zabierze ze sobą coś więcej niż złom, kable i elektronikę?
Ten ogromny, żelbetowy fundament zostawią Ci na pamiątkę – nawet jeśli obiecali inaczej. Zmusisz bogacza do dotrzymania słowa, jak mu się to nie opłaca? Powodzenia.

--------------------------------------
9
Tak jak obiecałem na początku - teraz o technikach kamuflaż, zagrywkach dile... deweloperów i gminnych chachmętach.
Nie będzie to o jakiejś określonej, konkretnej gminie - raczej taki schematyczny zbiór stosowanych technik - w różnych różne - ale zasady i podobieństwa się powtarzają.
Obejrzeliście już dołączony FILM?https://www.youtube.com/edit?video_id=UfJNMguGRZs
Wiele z tego co teraz chcę powiedzieć też tam jest - ale tu postaram się zawrzeć to w formie bardziej spójnej i usystematyzowanej - z zachowaniem kolejności zdarzeń- może będzie przystępniejsze.

1. kręcą się w okolicy jacyś obcy - coś tam mierzą, coś tam zapisują.
Potężna energetyczna linia przesyłowa wabi ich szczególnie.
Można ich przegapić bo kręcą się po pustych przestrzeniach, gdzie nikogo oprócz może właściciela gruntów, tak naprawdę nie obchodzą. Na ewentualną zaczepkę, zapytani - odpowiadają mętnie, coś zbywającego - podając się np za pracowników energetyki czy coś co akurat pasuje do miejsca.
Nikomu nie przychodzi do głowy ich legitymować- niby zresztą jakim prawem - nikt nie wzywa policji - bo niby i za co- toć nic złego nie robią.
Czasem spytają czyja tu ziemia, gdzie mieszka właściciel, może znamy telefon?

2. U konkretnego właściciela gruntu, gospodarza- pojawia się diler.
Bada podatność na bajer, składa propozycje, sugeruje złote góry- jednocześnie poucza o konieczności zachowania tajemnicy.
Argumentacja bywa różna - aby zadziałała- najczęstsza to, że zawistni sąsiedzi, którzy nie mieli tego szczęścia i ich grunty się nie nadają - będą szkodzić i nici z zarobku - albo go uprzedzą i sami się dogadają z tą lub konkurencyjną firmą.

3. Diler dociera do Urzędu Gminy - musi załatwić parę spraw.

Darujmy sobie opis papierologii - w końcu to nie poradnik dla dilera a i on doskonale wie co musi załatwiać.
Faktem jest, że aby mógł stanąć wiatrak trzeba trochę papieru namarnować.
Musi być decyzja środowiskowa, musi być zmiana klasyfikacji gruntu- musi być Przychylność wójta i Rady Gminy- bo inaczej guzik.

4. I tu uwaga - informacja o planowanej takiej instalacji - Musi być podana do publicznej wiadomości mieszkańców gminy.
Jest to obowiązek Gminy i jego niedopełnienie uczyniłoby całą zabawę nielegalną.
Władze gminne najczęściej wiedzą doskonale jak przepychać niepopularne informacje w sposób możliwie najmniej rzucający się w oczy. A jak nie to już diler pouczy.
Teraz jest czas na "prezenty" dla wójtów, dla niektórych radnych (wszak nie muszą się aż wszyscy wypowiadać) - jak coś to tu i teraz polecą gratisy dla społeczności lokalnej. Jakieś pokazowe, niezbyt drogie ale przedstawiające inwestora jako dobrego wujka, którego chyba sam Bóg gminie zesłał.

5. Właśnie ten etap jest dla nas najważniejszy. Właśnie teraz, poprzez wywarcie odpowiedniego nacisku na radnych (którzy de facto są właśnie po to żeby dbać o nasze interesy) - możemy zablokować całą inwestycje lub ustalić kryteria lokalizacji wiatraka- żeby nie stanął w takiej odległości od zabudowań, w której da nam potem do wiwatu.
NIE MA - ustanowionych w naszym prawie, jasnych wytycznych co do tej odległości. Projekty ugrzęzły gdzieś tam w komisjach sejmowych i jakoś im nieśpieszno.
Nie dziwne- jedni cisną, żeby było minimum 2-3 kilometry
(np PiS - teraz dodatkowo Duda zadeklarował, że zrobi z tym wreszcie porządek)

od budynków, mając na uwadze nasze zdrowie i bezpieczeństwo. Inni- lobby wiatrakowe, żeby nie uchwalać - wtedy nadal będą mogli przekupywać wiejskich urzędników i stawiać tam, gdzie im najlepiej ekonomicznie pasuje - nawet i 300 metrów od budynków.

Można kasą i wpływami zablokować ustawy w sejmie, można przekupić wiejskich urzędników - żałosne to i żenujące ale niestety prawdziwe.
Ale nie jesteśmy całkiem bezradni.
Możemy się bronić. Musimy tylko:
1 Mieć świadomość zagrożenia
2 Wiedzieć, jaki kwiatek nam gmina do spółki z wiatrakowcem szykuje
3 Reagować w porę i z pełnym naciskiem.
Później- kiedy decyzje wydane, jak wiatrak stanie- jest duuużo trudniej - o czym przekonali się już ludzie w wielu miejscach.
A wy, dzisiaj - możecie sobie ich rozpacz i bezradność obejrzeć na filmie- obudzić się z własnej nieświadomości póki czas - zanim ten sam los i waszym stanie się udziałem.
Powtarzam i błagam weźcie to sobie do serca:
1. Walka z Urzędami Gminy o przepływ informacji
Bo standardem jest karteczka w gablotce, która wisi ustawowy czas (a czasem się czymś zasłoni, spadnie lub ktoś ściągnął).
A na gminnej stronie internetowej, wyszukiwarka nic nie znajduje (bo...pracownik może zapomniał umieścić)
2. Natychmiastowe reakcje na poziomie ustaleń  - eskalowane do skutku - bo potem będzie za późno!!!
Najprawdopodobniej nic Wam nie dadzą skargi do Sanepidu, Ministerstwa zdrowia, Ochrony przyrody itp
Nie ma ustawy, nie ma przepisu - skupią się na danych odnośnie poziomu hałasu, normach dotyczących zakładów pracy itp.
Wiatrakowiec przedstawi parametry swojego urządzenia (zapomni dodać, że dotyczą nowego a nie jego zdezelowanego trupa z Niemieckiego śmietnika).
Na miganie łopat i świateł nie ma norm (a on i tak napisze, że pomalował super farbą i to wystarcza).
Na drżenie podłoża? A bo ja wiem?
Na spadek wartości naszej ziemi i budynków?
Wartości turystycznej okolicy?
Na nasze zdrowie za jakiś czas?
Na bezpieczeństwo?
Jedyna "norma", która obejmuje to wszystko - to zdrowy rozsądek naszych radnych i władz gminy.
A jeśli go brak - naszym demokratycznym prawem jest go wymusić lub ww wymienić- póki czas.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka